niekarany niekarany
437
BLOG

Najnowsze rewelacje Amerykańskich Naukowców

niekarany niekarany Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Kiwałem się właśnie nad poranną kawą i obojętnie przerzucałem wiadomości w necie. Byłem niewyspany.
- Czytałeś już? - spytał Lars, wystawiając głowę z torby na laptop, w której zamieszkał żeby zawsze mieć do mnie blisko.
Lars jest moim osobistym diabłem-kusicielem. To on w sobotę kazał mi się przysiąść w knajpie do tej blondyny z rewelacyjnym tyłkiem, przysięgam. Ja nie miałem z tym w ogóle nic wspólnego. Skończyło się jak zawsze - potężnym moralnym kacem.
- Co czytałem? - spytałem, bo nie zrozumiałem.
Lars wygramolił się z torby.
- Pokażę ci - powiedział i sprężyście zeskoczył na podłogę.
Miał na sobie mój krawat, ten od Ciro Citterio, jedwabny, czarny w białe różyczki, którego nigdy nie nosiłem, bo uważałem, że niebezpiecznie spycha mój wizerunek macho w stronę gejozy. Lars naturalnie wyglądał w nim zajebiście. No jasne.
Pokazał mi. Przeczytałem i ucieszyłem się.
- Przyznaj się - diabeł poklepał mnie po ramieniu - zawsze czułeś przez skórę, że któregoś dnia nauka stanie w końcu po twojej stronie.
- Nie słuchaj go - dał się słyszeć zachrypnięty, zmęczony głos. Dochodził ze sterty książek na komodzie, tych aktualnie czytanych.
- Cześć, Angus - wyszczerzył się Lars. W tej marynarce wyglądał jak trener rozwoju personalnego. Którym de facto jest, uświadomiłem sobie. I to z sukcesami na koncie.
Spomiędzy książek wyszedł Angus, z zawodu anioł, też mój osobisty, odpowiedzialny za to, żebym nie zbaczał ze śliskiej ścieżki cnoty. Miał wymiętą twarz i sine worki pod oczami. Wyglądał jak żywa reklama kaca. Chłeptał kawę z kubka z napisem "God hates us all".
- Już my znamy tych "amerykańskich naukowców" - wychrypiał. - To pewnie ci sami, którzy w zeszłym roku obliczyli, z matematyczną precyzją, że gdyby wszystkie zasoby wody na Ziemi, wszystkie oceany, morza, jeziora i rzeki, zebrać i wpuścić do szklanej rureczki o średnicy jednego centymetra, to ta rurka byłaby długa jak skurwysyn!
Ironista, w skrzydło jechany. Gdzie był jak ładowaliśmy się z blondyną do taksówki?
- Nie klnij - pouczył go Lars. - Za głupi jesteś, zeby przeklinać.
Angus przyjrzał się artykułowi.
- Brednie - wydął wargi. - Ta sama grupa "uczonych" odkryła niedawno, że wyprawą pod Troję wcale nie dowodził Agamemnon tylko inny grecki wódz o tym imieniu.
Był wyraźnie rozgoryczony. Nic dziwnego, w robocie nie szło mu najlepiej.
- Poddaj się, Angus - powiedział przyjaźnie Lars i wskazał na mnie - on już jest mój.
- A takiego! - anioł odstawił kubek i pokazał mu wała. - Nie poddam się nigdy!
Demon w odpowiedzi wykrzywił się płaksiwie.
- Mój ci on jest! - wykrzyknął głosem Jagienki z "Krzyżaków". - Nałęczką go nakryłam! Mój ci!
- Jeszcze zobaczymy - warknął Angus.
- Apage, anielski pomiocie ty! - machnął ręką diabeł.
- A ty - Angus odwrócił się w moją stronę i oskarżycielsko wystawił palec - o dziesiątej wieczorem siusiu, paciorek i spać! I posprzątaj tu! Bo już tracę, kurwa, moją anielską cierpliwość!
Lars tylko się uśmiechnął.

niekarany
O mnie niekarany

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości